Rafał Różewicz – ur. w 1990 roku w Nowej Rudzie. Autor trzech książek poetyckich (w tym książki Po mrok). Zwycięzca ogólnopolskich konkursów literackich. Za swoją twórczość był nominowany do Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius (2015) oraz dwukrotnie do nagrody wARTo (2015 i 2017). Wyróżniony w Złotym Środku Poezji za najlepszy poetycki debiut roku (2015). Publikował w wielu pismach literackich, m.in. w czasopiśmie “Nowaja Polsza”. Tłumaczony na język ukraiński i rosyjski. Mieszka i pracuje we Wrocławiu. 

AG: Rafał, debiutowałeś w roku śmierci Tadeusza Różewicza – kuzyna Twojego dziadka. W życiorysie masz wiele ciekawych pozycji – naczelny czasopisma literackiego, nominowany do nagród literackich, autor tomików wierszy. Kiedy poczułeś, że to „ta droga”? Czy geny dały o sobie znać? Czy był to zwykły przypadek?

Przede wszystkim dziękuję, że uznałaś moje życie za ciekawe (śmiech). Pisanie bowiem jest dość żmudnym i nudnym zajęciem, szkodliwym dla zdrowia: brak ruchu, brzuszek, przekrwione oczy, alergia, izolacja na własne życzenie – po latach pisania (a zacząłem pisać jesienią 2006 roku) dochodzę do wniosku, że wybrałem jedną z najtrudniejszych dróg. 

Owszem, odkąd pamiętam, miałem świadomość istnienia Tadeusza Różewicza. Z pewnością podświadomie byłem ciekawy, jak to jest być “poetą” i “pisać wiersze”. Jednak w moim przypadku pisanie przyszło z dnia na dzień. Po prostu usiadłem i napisałem swój pierwszy wiersz – o ile dobrze pamiętam, nosił tytuł “Las”. Miałem wówczas 16 lat. A potem to już poszło, sięgnąłem po twórczość Tadeusza Różewicza, moich rówieśników (w tamtym czasie natrafiłem na wiersze 18-letniego Tomasza Pułki, a więc właściwie od razu zapoznałem się z najmłodszą poezją polską, ponieważ Pułka debiutował książką w moim rodzinnym mieście), znalazłem w internecie portale poetyckie oferujące możliwość publikacji, złapania kontaktu z innymi piszącymi – i tak to się zaczęło. Wciągnęło mnie bez reszty.

AG: Jak sądzisz, czy dziś współcześni ludzie potrzebują poezji? Czy są w stanie zatrzymać się, wczytać, pojąć jej głębsze znaczenie i zobaczyć rzeczy nieoczywiste?

Ludzie ani dzisiaj jej nie potrzebują, ani nie potrzebowali jej wcześniej. Jeśli mamy na myśli ludzi, jako wspólnotę, oczywiście. Ponieważ zdarzają się jednostki, które dostrzegają w poezji sens i cóż – to są najczęściej sami poeci (śmiech). Niestety, a może “stety” właśnie, do czytania poezji (zwłaszcza współczesnej) należy się przygotować oraz należy posiadać kulturowe zaplecze. Czyli być po prostu oczytanym. Niechęć do poezji wynika więc (przepraszam za określenie) po części z lenistwa, bo łatwiej obejrzeć film, posłuchać muzyki, aniżeli sięgnąć po wiersz. Wiersz bowiem wymaga zaangażowania ze strony odbiorcy; to jest wspólna praca autora i czytelnika nad odkrywaniem jego kolejnych sensów. Nie każdemu się jednak chce i ja się nawet nie dziwię, przecież większość z nas nie lubiła interpretować poezji w szkole. A to całkiem niezła intelektualna przygoda! Problem w tym, że wokół poezji narosło wiele “szkodliwych” mitów, które od niej odpychają.  Ponadto tempo naszego życia stale rośnie, a do lektury wierszy należy mieć sporo cierpliwości. Choć współczesna poezja mówi do współczesnych ludzi ich współczesnym językiem, co więcej, mówi o ich własnych problemach, jest stale aktualna, jak język, który wciąż aktualizujemy, żeby lepiej się ze sobą porozumiewać. To paradoks.

AG: Rafał, a teraz pytanie, na które czekałeś i którym przekonałam Cię do tego wywiadu- czy życie poety jest proste?

Na pewno jest to życie bogate wewnętrznie, w lektury, poetyckie rozmowy, literackie przygody, podróże, artystyczne doświadczenia, ciekawe, ale i trudne znajomości. Literatura bardzo mi pomogła w kształtowaniu własnej osobowości, poglądów, charakteru. Natomiast dzięki zaproszeniom na festiwale literackie – udało mi się zwiedzić niemal całą Polskę. Traktuję więc to wszystko jako przygodę życia i szansę na rozwój; nie okazję do zrobienia kariery. Zresztą, moja codzienność wcale nie odbiega od codzienności “normalsów” (śmiech), nie jest bowiem “poetycka”, lecz podobna do twojej. Trzeba rano wstać, pójść do pracy, trzeba wyrzucić śmieci, umyć naczynia, zapłacić rachunki. W moim przypadku trudność w byciu poetą polega na tym, że wierszowi często oddaję się na całego; kiedy czuję potrzebę napisania wiersza, wszystko inne staje się nagle nieważne. To dla kobiety, z którą się żyje, a która nierzadko ma inne plany na wspólne spędzenie dnia, często nie jest łatwe. I w tym dostrzegam trudność w byciu “poetą”. I z “poetą” również.

AG: Niedawno wydałeś tomik poezji Po mrok. W jednym z utworów piszesz: „(…) nowy świat już jest: kolejny kwitnący szczytowiec. / Wieża Bubel.” Można odnieść wrażenie, że ostro oceniasz rzeczywistość. Czy tak faktycznie jest?

Ktoś, kto pisze musi ostrzej oceniać rzeczywistość, żeby jego pisanie trafiało do czytelnika. Czyli nie tylko musi widzieć więcej, ale to “widzenie więcej” umieć przekazać w odpowiedniej formie. Poezja to przekazywanie ludziom tego, czego nie czują. Przyznam, że rzadko mi się to udaje, częściej – odnoszę wrażenie – jedynie utwierdzam w przekonaniu, że “tak właśnie jest”. Jednak to “tak właśnie jest” jest dobrym wyjściem dla dalszych poszukiwań. Najważniejsze, to mieć na samym początku coś do powiedzenia. A ja wciąż jestem na początku tej drogi. Jednocześnie “ostrość” może mieć dwojakie znaczenie – może być synonimem głębszego widzenia, jak również bardziej krytycznego. Choć i jedno i drugie może z siebie wynikać… W każdym razie, gdyby świat nie był taki jaki jest, niepotrzebna byłaby ta cała ostrość. Niestety, krytyczne spojrzenie wydaje mi się dziś potrzebne, choć jest również najłatwiejsze; przyzwyczailiśmy się do tego, że w dobrym tonie jest krytykowanie i wytykanie błędów. Czulsze spojrzenie na świat (które czasem staram się przemycić i przemycałem je, zwłaszcza w pierwszej książce – Product placement) nie jest dziś w modzie, a przecież bez minimalnego zaufania do świata – nie naprawimy go.

AG: Jak uważasz, czy współczesny świat, a dokładnie aktualne wydarzenia polityczno- socjologiczne dostarczają inspiracji do pisania?

Świat zawsze był wart opisania, ponieważ to jedyne miejsce, jakie znamy, lecz wciąż nie do końca to miejsce poznaliśmy. Aktualne wydarzenia, mówisz? Z tym mam problem. Z jednej strony: tak, stawiają one przed poezją zadania, domagają się opisu, z drugiej zaś – o nich można spokojnie napisać notatkę, artykuł, reportaż, ale wiersz? Czy wiersz jako najwyższa forma komunikacji ze światem nie powinien być ponad tym? Ale o czym miałby wówczas traktować? Wspomniałem o tym, że poezja powinna przekazywać ludziom to, czego nie czują. Ale czy jesteśmy w stanie jeszcze coś podobnego przekazać? Być może zależy to od umiejętności poetyckich, a być może już jesteśmy tak sprzężeni ze światem, że nie jesteśmy w stanie mówić  o czymś innym niż o świecie dookoła – bardzo politycznym, medialnym, doraźnym, wiecznie aktualnym. Chyba uciekanie od takiej wersji świata byłoby jednak pretensjonalne na dłuższą metę.

AG: Pisanie to część Twojego życia. Na co dzień pomagasz też innym i pracujesz w bardzo ciekawym miejscu. Opowiedz coś o nim. 

Pracuję we wrocławskim przedsiębiorstwie społecznym, kawiarni i pracowni ceramicznej w jednym. To miejsce, gdzie osoby niepełnosprawne (a ja mam od urodzenia niepełnosprawną prawą rękę i w Po mroku po raz pierwszy poruszam ten temat) mogą znaleźć zatrudnienie. W pracy odpowiadam za wiele rzeczy: jestem pracownikiem administracyjnym, marketingowcem, opiekunem stażystów, grafikiem, sprzedawcą oraz koordynatorem do spraw kultury, mającym przyjemność organizować wernisaże, koncerty poezji śpiewanej, a także prowadzić spotkania autorskie, spotkania z kulturą wrocławskiej mniejszości dla podopiecznych Środowiskowego Domu Samopomocy czy wykłady dla młodzieży ze Specjalnych Ośrodków Szkolno-Wychowawczych. Praca ta sprawia mi dużo satysfakcji, bo jest połączeniem mojego wykształcenia (jestem… magistrem dziennikarstwa sportowego!) oraz pasji, czyli literatury. 

AG: A teraz zapraszam do wehikułu czasu. Gdybyś mógł spotkać się z jednym z nieżyjących poetów, to kogo byś wybrał i o co go zapytał? 

Bardzo trudne pytanie! Być może chciałbym spotkać się z Mironem Białoszewskim, dla mnie to bardzo interesująca postać… Ale nie pytałbym go o nic, założę się, że Białoszewski, jak i każdy inny poeta na jego miejscu powiedziałby mi, że wszystko jest w wierszach. Tak, dlatego pewnie bym przy nim milczał i wybrał obserwację. 

Jedna odpowiedź

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *