Uczestniczka programu Googlebox. Wychowała 6 synów. Jej wnuk mówi na nią „Bu”, bo miano „zwykłej babci” do niej nie pasuje. Lubi wyzwania i zaraża optymizmem. Zapraszam do wywiadu z Izabelą Zeiske.
Na swoim profilu na Instagramie ma Pani w opisie “mama”. Jak dużą rolę w Pani życiu odgrywa macierzyństwo?
Kocham bycie mamą. Jednak zaznaczam, że nie może dojść do sytuacji, w której w życiu kobiety istnieje tylko dom i dziecko. To rozleniwia i często pogarsza samopoczucie. Uważam, że my-kobiety pokazujemy swoją atrakcyjność także przez to co jest „poza domem”. Najwyżej nie będzie w domu idealnie czysto, obiad nie będzie gotowy na czas, ale gdy zajmiesz się sobą, pójdziesz na jogę, czy chór to nie zatracisz się w macierzyństwie. Gdy zostawiasz jakąś przestrzeń tylko dla siebie, to rodzina zaczyna Cię bardziej szanować, i to co do niej wnosisz. Dostrzega w tobie nie tylko kucharkę, czy sprzątaczkę, ale kobietę, która dba o siebie i ma swoje zainteresowania. Dzięki temu również poszczególni członkowie mogą bardziej zaangażować się w życie rodzinne.
Razem z mężem stanowiła Pani rodzinę zastępczą dla 4 synów, a łącznie wychowała 6. Proszę opowiedzieć o tym więcej.
Świadomie zdecydowaliśmy się na „powiększenie” rodziny o kolejnych chłopców. Choć nie ukrywam, że jako kobieta chciałabym mieć córkę. Tu jednak ważniejsze było dobro tych dzieci i sprawienie, by czuli się mocno i stabilnie. Wyszłam jednak z założenia, że chłopcy szybciej zaaklimatyzują się wśród chłopców, ponieważ więcej ich łączy. Chłopak chłopaka zrozumie. Kiedy będzie potrzeba, załatwią swoje sprawy „po męsku”, a potem się pogodzą. A jeśli chodzi o wychowanie, to nie ma różnicy, czy dziecko jest biologicznie nasze, czy nie. Trzeba mieć jednak świadomość, że decydujemy się na adopcję, czy bycie rodziną zastępczą musimy liczyć się z tym, że do naszej rodziny wchodzi nowa osoba, ze swoją historią, zaletami, wadami, czy trudnościami. A w momencie, w którym dojdzie do kłótni, czy spięć między dziećmi nie powinniśmy myśleć kategoriami „on/ona zawiniła, a „moje” dziecko jest niewinne”. A jeśli zdarzy nam się taka sytuacja, to nie możemy dać mu tego odczuć. Dzieci muszą wiedzieć, że są akceptowane takie, jakie są. Czasem zdarza się, że ludzie decydują się na przysposobienie lub adopcję dziecka, ponieważ potrzebują pokazać światu dobroć swojego serca. Uważam, że to bardzo zła droga, bo zapominamy o potrzebach dziecka, stawiając na swoje. A wychowanie dzieci – czy adoptowanych, czy w ramach rodziny zastępczej, czy własnych to masa pracy. Dlatego każdorazowo trzeba się nad tym zastanowić, zanim podejmie się taką decyzję.
Ponoć wspólne oglądanie telewizji oddala od siebie ludzi. Mam jednak wrażenie, że w programie Googlebox oglądanie programów z synem sprawia, że Państwa więź wręcz przeciwnie – wzmacnia się. Jak to wygląda naprawdę?
Z dziećmi przede wszystkim trzeba bardzo dużo rozmawiać. Obojętnie, czy się kosi trawę w ogródku, czy ogląda telewizję, czy je obiad. Ja akurat jak byłam dzieckiem (i zresztą Chimek tak samo, co ma pewnie po mnie) bardzo często słyszałam od mojej mamy „Izuniu jedz, bo będzie zimne”. A Izunia zamiast jeść to gadała. To nawet nie była rozmowa, bo ja po prostu bardzo dużo mówiłam i mówiłam. To samo Chimek. Chimek miał zawsze wszystko co jadł na koszulce i wokół talerza, a do tego cały czas mówił. Uważam, że nie może być w rodzinie takiej sytuacji, w której siadamy do stołu lub robimy coś razem w całkowitej ciszy. I tak jak wspomniałam – niezależnie od tego co robimy, nawet jeśli oglądamy telewizję. A nawet powiedziałabym, że wspólne oglądanie wręcz wspomaga takie gadulstwo, ponieważ zawsze jest coś do skomentowania. Choć oczywiście jeśli ludzie nie potrafią ze sobą rozmawiać ,to obojętnie co będą robić, będzie między nimi cisza. A rozmowy z dziećmi są w szczególności ważne. I na koniec dodam, że nam telewizor w ogóle w tym nie przeszkadza, a czasami co zresztą widać – telewizor jest przez nas zagłuszany (śmiech).
Lubi Pani robić szalone rzeczy. Jaką najbardziej szaloną rzecz zrobiła Pani w życiu? A może to jeszcze przed Panią?
Wydaje mi się, że jest przede mną. Marzy mi się kurs pilotażu i skok ze spadochronem. A że obawiam się tego, a z drugiej strony zawsze robię rzeczy, których się boję, to jest to ważny punkt na mojej liście. Strach budzi we mnie wręcz podwójną odwagę. Uważam, że jeśli coś budzi w nas obawy, to powinniśmy się przemóc i to zrobić. Oprócz tych dwóch rzeczy wydaje mi się, że chyba wszystko w życiu robiłam. Uwielbiam wyzwania, nie boję się niczego, co zresztą potwierdzała moja mama w opowieściach o tym, jak łapałam myszy, czy żaby w dzieciństwie. Jest taki wierszyk, który często powtarzam jako moją mantrę: Idź śmiało przez życie, miej wesołą minkę, łap szczęście za ogon i duś jak cytrynkę. To jest kwintesencja życia.
W telewizji, w internecie wydaje się być Pani bardzo radosną osobą. Jaki jest Pani przepis na szczęście?
Wiadomo, że życie nie składa się z samych plusów. Czasem trzeba uśmiechać się „mimo wszystko”. Ważne jest to, żeby ze smutnego doświadczenia wynieść jakąś naukę, otrząsnąć się i iść dalej. Myślę też, że nie powinniśmy oglądać się za siebie i żałować tego, co zrobiliśmy. Nie wrócimy do tego, więc bez sensu jest marnować swój czas i energię na rozpamiętywanie. Zdarzyło się coś nie po naszej myśli? Widocznie tak miało być. Czasem mam też wrażenie, że trochę mi się lata mylą i nie dostrzegam swojego wieku (śmiech). Ktoś mi widocznie pomieszał coś w roczniku. Mam wnuka, który ma 13 lat i nawet powiedział, że uwielbia to, jaka jestem. Mów na mnie „Bu”, a nie babcia. I słyszałam od niego nie raz „ Bu, bo babcie moich kolegów to są takie spokojne, a Ty jesteś taka wesoła”. Zawsze mu wtedy odpowiadam „Dlatego że ja nie jestem babcia. Ja jestem Bu!”. Jak jeździmy z przyjaciółkami na wyjazd, na który zabieram też wnuka, to często śmiejemy się, że dzięki niemu możemy robić wiele szalonych rzeczy, które „zrzucamy” na karb opieki nad nim. A jak mamy dziecko, to zawsze istnieje wytłumaczenie „Aha, ciotki poszły się pobawić z dzieckiem”. Czasami „to dziecko” nawet nie uczestniczy aż tak w tych zabawach, a my szalejemy w najlepsze… W każdym z nas drzemie kawałek dziecka, dlatego warto to pielęgnować.
Co by poradziła Pani kobietom, które chcą być optymistyczne jak Iza Zeiske?
Niech takie po prostu będą, bo do tego nie trzeba dużo. Czasem dziewczyny do mnie piszą, że coś dolega jednej, druga ma problemy itp. Moje życie także nie jest bezproblemowe, ale uczę się, żeby zostawiać to za sobą i szukać pozytywnych stron. Jak człowiek chce, to zawsze z życia wyniesie coś negatywnego. A jeśli nastawi się pozytywnie i ucieszy się, chociażby z tego, że ptaszek usiądzie na oknie i zaśpiewa to od razu żyje jest bardziej radosne. Takie myślenie owocuje na przyszłość.
Na koniec- czego można Pani życzyć?
Tylko zdrowia. Mam kochającą rodzinę, wspaniałe psiaki i nic więcej nie potrzebuję. I choć nie chcę zapeszać, to powiem otwarcie, że czuję się po prostu szczęśliwa…